niedziela, 16 grudnia 2012

Spotkanie nr 2

Jak już pisałam zawsze przychodzą. Jego jednak nie było. Nie pojawił się o danej godzinie i w danym miejscu. Czekając w knajpie i pijąc małe piwo przy spojrzeniach ciekawskich zastanawiałam się nad powodem nieobecności. Ludzie na około mnie myśleli, że mała desperatka, wystawiona, siedzi sama....W każdym razie po 20 minutach czekania wyszłam. Wykonałam telefon do koleżanki, a moja złość prawie sięgała zenitu. Wtedy przeszedł koło mnie mężczyzna. Okazał się NIM. Zmieszany mówi, że czekał przed. I tu pytanie. Jaki człowiek umawiając się w konkretnym miejscu nie wchodzi do środka, nie bierze pod uwagę, że dana osoba mogła wejść wcześniej. Gafa nie do wybaczenia...Zmieszany proponuje sok/piwo/ inne. Mam wolną godzinę i szachy w torebce- zgadzam się. Wiem, że jest wykształcony- skończył prawo, dobrze wychowany, ale ubrany cały na czarno, typowy przeciętny niczym nie wyróżniający się mężczyzna w okularach. Czuję skrępowanie.Wchodzimy do kawiarni Camelot. Rozkładam szachy, zamawiamy, gramy. Mówię, że nic o sobie nie będę opowiadać. Dużo milczymy. Irytuje mnie jego barrrdzzzzoooo długie myślenie nad jednym ruchem. Wypominam mu to. On się mnie wypytuje na tematy związane ze studiami, życiem. Chce, abym coś jeszcze zamówiła. Dziwi mnie to. Mam wrażenie, że jeszcze by ze mną posiedział w tym przytulnym miejscu. Ja po przegranej w szachy( w rzeczywistości nie zależało mi na wygranej) zainicjowałam koniec. Spotkania i krótkiej znajomości. Nie wyczuł tego. Stanowczo upierał się, że zapłaci i wyjaśnił, że nawet jak idzie z koleżankami to on zawsze reguluje rachunek. Ustąpiłam. Wyszliśmy i chciałam iść w swoją stronę- proste- podanie ręki- powiedzenie miłej nocy.On był zdania, że skoro umówiłam się z koleżankami to przecież idziemy we wspólnym kierunku- Rynek- co miałam zrobić? Człowiek wartościowy dla społeczeństwa, miły, dobrze wychowany, ale niestety nie dla mnie. Szliśmy ramię w ramię, wiem, że gdybym zaproponowała poszedłby z nami. Chyba szukał towarzystwa. Poszłam w swoją stronę. Po tym spotkaniu jestem zdania, czas jest pojęciem względnym. Niby godzina to godzina, czasem nie chcemy, żeby trwała nawet 5 minut, a czasem marzymy, żeby ta sama chwila trwałą błogą nieskończoność, nieskończoności....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz