środa, 27 marca 2013

Spotkanie nr 8- bez klasyfikacji

Sprawa wygląda tak. Kolekcjonuję zalety mężczyzn. Wyciskam z nich, co najlepsze. Układam potem zalety w głowie. Łudzę się, że w końcu spotkam kogoś, kto będzie je posiadał. Mój racjonalizm podpowiada mi słowa- naiwność, dziecinność, głupota. Przez to podejście przygnębienie sięga zenitu. Racjonalizm nie daje mi spokoju. Zadaje pytanie: Jak spotkasz kogoś po ostatnich wydarzeniach? Najpierw komplement z ust męskich- "Wyglądasz prawie jak zakonnica, tylko te rękawki", potem wizyta u fryzjera i kolejne niepowodzenia. I tak wbrew racjonalizmowi i ostatnich wydarzeniach oglądam nieszczęścia panujące na świecie. Czytam artykuły o kobietach nie mających wyboru i dochodzę do wniosku, że chociaż włosów nikt mi nie doczepi, to komplement o byciu prawie zakonnicą nie powinien mieć prawa bytu- co ma czytanie pesymistycznych artykułów i nieszczęścia panujące na świecie do komplementu i wizycie u fryzjera nie mam pojęcia. Jednak podczas podczas czytania wpadłam na pomyśl iż spotkam się z mężczyzną, który mnie tak nazwał. Ok- wszystko chronologicznie. W towarzystwie jestem niechlubnie znana jako ta- z którą się wychodzi, a ona zostawia człowieka. Poznaje kogoś nowego. Znajomi idą na dalszy plan....To bezczelne, ale moja dzika natura każe mi poszukiwać nowości. I On był nowością. Zobaczyłam Go, gdy weszłam do House of Beer. Siedział przy barze z kolegą-oddawał się bardziej piciu piwa i oglądaniu meczu niż rozmowie. Mój kobiecy radar. Poszłam na dół do znajomych. Przywitałam się i poszłam na górę po piwo. Usiadłam kogo Niego. Wzrok. Uśmiech. Zagadał. Poszło łatwo. Po chwili kolega - Szyderca przyłączył się do rozmowy. Po około 3 minutach wróciłam do znajomych, wypiłam piwo i wróciłam do Przystojniaka i Szydercy. Kupiłam drugie i znowu zaczęłam z Nimi rozmawiać. Dałam się namówić na obrót i chwilę rozmowy- wyszłam na idiotkę. Przyszli znajomi. Mieliśmy wychodzić. Przystojniak wziął od barmanki kartkę- zapisał numer- jakie to słodkie..... Dałam telefon Szydercy. Zapisał numer. Wiedziałam, że jeden lub drugi się odezwie. Tego samego wieczoru odezwał się Szyderca. Na drugi dzień zadzwonił Przystojniak- dostał numer od Szydercy. Chciał się pobawić. Również czasem umiem, tylko moja zabawa jest bardziej wyrachowana. Po 2 dniach zadzwoniłam i powiedziałam przystojniakowi, że na potrzebę bloga chętnie się z Nim spotkam. Zgodził się- myślałam jednak, że była to zgoda z grzeczności i nadzieją na to iż dam mu spokój. Dziś rano dostałam sms z miejscem i godziną. On wybiera miejsce. Widzę Go od razu. Mój odwet- wręcz moja wulgarna szczerość (za tamtą rozmowę) i słowa raniące mężczyznę: "Wydajesz się niższy". Owszem był niższy, ale i szczuplejszy niż Go zapamiętałam. Przystojny o oliwkowej cerze Ładnie, ale klasycznie ubrany. Przyjął komplement z wielką...radością. Chciał wybiec. Uciec. Zapaść się. Zamówiliśmy kawę. Byłam ciekawa jak wyglądają (zazwyczaj) Jego spotkania. Patrząc na innych- moje są jakieś dziwne. Potrzebowałam instrukcji. Człowieka doświadczonego, nieznajomego. On oszczędzał- prawie cedził słowa.Jego ironiczny uśmiech. Myślałam, aby Go przesłuchać. Poznać tok rozumowania. Zazwyczaj łatwo rozgryzam człowieka. Ludzie opowiadają mi dziwne historie. On był inny. Człowiek tajemnica. Prawie nic o innych kobietach, spotkaniach. Wiem, co cieni. Pewność siebie...ale wygląd jest na pierwszym miejscu. Zaczęłam tracić zmysły. Pewność siebie- dawno umarła. Mój rękaw pytań w normalnych okolicznościach jest ogromny- nie przy Nim. Typowy łowca, ale szuka ideału. Z zasadami. Zaproponował wycieczkę na Sycylię. Na 5 dni. Abstrakcja. Jestem do tego zdolna. Chciał zapłacić. Po co? Wyraził między słowami chęć następnego spotkania- może to tylko wyobraźnia specy

piątek, 1 marca 2013

Retrospekcja nr 7

Po przebytych spotkaniach chyba czas narodzić się na nowo. Wrócić do dziecinnego zauroczenia i braku patrzenia krytycznym wzrokiem. Początek. Dziecko-jak dziecko zakochujemy się pierwszy raz. Składniki: zauroczenie, naiwność, śmieszność bycia- wszystko zakończone tragedią. Nasze pierwsze doświadczenia- całus w przedszkolu, trzymanie za rękę....U mnie był poziom hard. Nie było całusa( może jeden raz gry go zmuszono). Mój wiek- 5 lat. Wygląd- prawie aniołek przy tuszy-potem było tylko gorzej. On- całe 9 lub 10 latek. Atrybut niesamowitości- motorynka przejeżdżająca koło domu babci we wakacje. Żniwa, zapach mleka od krowy i smród obory. I namiętność. Moja namiętność ograniczała się do uciekania przed motorynką. Śmiech i uciecha rodziny. Aranżacja NASZYCH spotkań. Jedno spotkanie- ucieczka, drugie-  zakopanie się pod kocem-odszukanie mnie. Moja reakcja- chwycenie jego ręki i  ugryzienie do krwi. Do tego wszystkiego dochodzi wątek erotyczny. Po przyjeździe motorynki oglądanie jego ciemnych włosów i pleców- od tyłu. Marzenia- wspólny ślub. Wspólne życie. W wieku pięciu lat. Dużo się nie zmieniło. Zauroczenie, słodkie chwile-marzenia- rozczarowanie(czasem jedna, a czasem druga strona)-ucieczka-koniec. Wszystko jak u pięciolatki- oprócz może gryzienia do krwi i..... Zastanawiające. Jak tu być normalnym, skoro od samego początku było źle i nienormalnie.