sobota, 26 stycznia 2013

Retrospekcja nr 5

Mam problem. Krótko: Co do cholery łączy nas ludzi? I tu moje pierwsze myśli (jakże dla każdego odkrywcze): bycie człowiekiem, pragnienie miłości, sumienie, kłamstwo, popełnianie zła, nawet pomyślałam o Bogu. Wszystkie powyższe opcje zostały odrzucone. Pojawiła się tylko ona- zdrada. Załóżmy:  Głupi zdradza- bo kieruje się  instynktem,  bogaty- pieniądze i władza. Co z resztą? Przyjemność, życie chwilą. Nie wierzę, że dlatego zdradzamy. Sądzę, że robimy to najczęściej, bo czujemy się opuszczeni i samotni. Ktoś inny odpowie brak miłości- może, ale ja w tym momencie się nie zgodzę. I tu kolejne pytanie: Kiedy łączniczka ludzi ma miejsce? Czat z osobą na pikantne tematy, uśmiech na ulicy, dłuższa rozmowa, flirt? Musi dojść do pocałunku, sexu, obdarzenia uczuciem drugiej osoby?... Nie wiem. Z mojej strony tylko tyle- ja zdradziłam.Na początku spotkanie w podzięce za znalezienie portfela. On w związku przez 3 lub 4 lata, ja przez rok. Student, instruktor fitnesu, ale i ciekawy człowiek- z duszą. Ma dziewczynę- piękna, ale z problemem.Wymagający bogaci rodzice. Dają jej pieniądze- w zamian chcą, by była kimś.. Nie wytrzymuje. Zamyka się i chodzi do psychologa. On jej chłopak- wsparcie, ale ma dość. Nie kocha jej. I tu ja. Też czuję się samotna i chcę odmiany. Spotykamy się- nić porozumienia, drugie spotkanie. Podobam mu się. Trzecie spotkanie. Rozmawiamy o książkach, filmach...Dostaję piękne róże- najpiękniejsze w życiu. Na następny dzień przychodzi mój chłopak- chowam kwiaty, aby ich nie widział- jedziemy na wakacje. Parodia szczęścia. Mam wyrzuty sumienia, ale ukrywam prawdę. Jednak umiem kłamać. Po powrocie umawiam się z facetem od kwiatów. Zaprasza mnie do siebie. Oglądamy film. Przytula mnie. Całujemy się. I tyle koniec. Pocałowałam się z innym będąc w stałym związku. Oddałam się fizycznie i mentalnie. Nie było sexu, ale zdradziłam nie tylko swojego chłopaka, ale i jego dziewczynę. Nie kochałam go i  powiedziałam mu to szczerze.Przez jakiś czas byliśmy znajomymi. Po roku- znajomość się skończyła.Znalazł sobie kobietę, która przychodziła do niego na zajęcia. Dziękował mi,bo pomogłam mu zakończyć toksyczny związek. Nie mam wyrzutów sumienia, ale nigdy w życiu już nie popełnię drugi raz tego błędu. Dziewczyny bądźcie spokojne. W tej chwili chciałabym zobaczyć Waszą minę. Wiem, że byście się po mnie tego nie spodziewali- ja po sobie tego również...




niedziela, 20 stycznia 2013

Spotkanie nr 5

Stało się. Wybrałam właśnie Jego. Po selekcji mięśniaków, dresów, mężczyzn po 40, a także mężczyzn lubiących sex i inne cielesne przyjemności... W sumie dostałam z 50 wiadomości i z 30 oczek. Wybór prosty- dobry opis, ładne zdjęcia. Napisał do mnie. Odpisałam. Znowu e-mail. Podałam nr telefonu. Zadzwonił. Byłam spięta. Nie lubię rozmawiać przez telefon. Umówiliśmy się. Głos miły. Lubi rozmawiać . Smsy, druga rozmowa. Inicjatywa z jego strony. W trakcie rozmowy pięknie powiedział : Chcę się spotkać, podobasz mi się, kuję żelazo puki gorące i puki mnie ktoś nie ukradnie. Zgodziłam się. Zaczęło się. Trochę dziwne smsy, żartował, że na spotkaniu będziemy się całować. Jest niedziela. Dzwoni potwierdzić spotkanie. Później, że wyjeżdża i da mi znać, gdy będzie pół godziny przez miejscem spotkania. Nie śpieszyłam się. Obliczyłam, że będzie na 16:20. Dzwoni o 15.30, że będzie o 16 i żebym się nie spóźniła. Dodam, że specjalnie dla mnie przejechał 130 km. Głupio mi. Spóźniłam się 7 minut. Widziałam pretensje na jego twarzy. Nie dziwię się. Jestem spięta. Siadamy. Zaczynamy rozmawiać. Patrzę na Niego. Przystojny. Blond włosy, ładne okulary. Koszula w niebiesko- białą kratkę, musztardowe spodnie do tego ładne skarpetki w drobne kropki i zamszowe buty. Myślę, a raczej zachwycam się. Wysoki na moje oko z 190, długie nogi. Rozmawiamy- to On jest górą. Zadaje pytanie, a ja produkuję się. Ciągle przedziera się jego ulubiony temat- sexu. Pytania: ile miałam partnerów, czy czworokąt, czy mam wibrator, czy idziemy do toalety się całować... To tylko część jego pytań. Odpowiadam- na część wymijająco. Nie wierzy w odpowiedź: Po co do kibla iść? Możemy całować się przy ludziach w knajpie- dodam, że to bardzo romantyczne miejsce... Nie wiem, czy mu się podobam, czy mu się podoba każda. Łapie mnie za rękę i mówi, że chce mnie pocałować. Nie wiem, co mam zrobić. Chyba jest zrezygnowany i znudzony. Po 1h i 10 minutach chce iść.Nie ma ochoty na dalszą część spotkania. Chce mnie odwieźć do domu. Poczuł się źle, bo mu odmówiłam, skrytykowałam i nie patrzyłam w oczy. I najlepsze. Mówił wyraźnie, że szuka żony- w końcu ma 32 lata. Ja natomiast sądzę, że szuka przygód, a ja nie mam zamiaru być kolejną z nich. Z drugiej strony czymś mnie urzekł. Miał w sobie dużo sexapilu i pewności siebie. Podniecający sposób mówienia. Mam nadzieję, że pod powłoką kryje się całkiem fajny facet. Czy chciałabym się z nim jeszcze spotkać?  Tak, ale na moich warunkach.

środa, 16 stycznia 2013

Brak randki

Wstyd mi. Naprawdę nie wiem, co mam Wam napisać. Filip- w rzeczywistości tak nie ma na imię, ale żadne inne imię mi do Niego nie pasuje. Wróciłam z uczelni. Kolos i dwa egzaminy. I On. Nie chciałam spuścić  wzroku. Nawet nie kolega, ale osoba z roku.  Nie była randka, ani nawet rozmowa. Okropność i żenada. Mogę umówić się z 100000000000 facetami ( o ile ich typu na świecie jest), ale nie z kolegą z roku. Nie mogę podejść do niego i zapytać się jaką książkę czyta (czytał), nie mogę zamienić z nim słowa. Paraliż- idiotyzm i pomimo mojej otwartości - wstyd.Wiem o nim mało. Wysoki, długonogi, koszula, jeansy. Dłuższe falujące blond włosy, policzki jak u chłopczyka. Trochę za duży nos i uśmiech rozpromieniający całą twarz. Biega- nie wiem czy zawodowo- czyta. Radosny, miły i sympatyczny. Dowiedziałam się, że ma dziewczynę .  Przykład z życia. Podoba Ci się ktoś- nie mówię o platonicznej miłości, zauroczeniu, ale o tym, że należy do gronia tych osób, które widziałabyś u swojego boku. Nie- nie może tak być. Musisz  łowić, szukać, polować- daleko,aby nikt nie widział co robisz, aby być anonimową. Tabula rossa- mieć czystą kartę. Poza zasięgiem innych- ja -moja prawda o mnie.
Teraz część druga posta- wracam do korzeni. Nie ma randki. Szukam "materiału". W związku  z tym powróciłam na sympatię. Dodałam zdjęcie, opis. Czekam. Na razie przykro mi, ale pośród 40 propozycji jakie dostałam- niestety żaden, ale to żaden nie jest w moim typie. Nie chodzi tylko o wygląd, ale i o to co ma napisane. Nie wysilają się. Piszą do 1000 kobiet- nóż jedna się zgodzi. Nie mam zamiaru być NIĄ- następną. Do tego doszło, że nie odpisuję. Czytam  wiadomość. Kasuję. Zapominam. Nie jest tylko moja opinia na ten temat. Wołam siostrę. Patrzy w monitor. Nie wierzy, że pośród 40 żaden się nie nadaje. Sama sprawdza tych, którzy jeszcze nie zostali oglądnięci i skasowani. Załamuje się- wie, że to nie "mój  typ", wie, że to nie facet dla mnie. I teraz nasuwa się myśl. Wybredna, humorzasta. Wybredna- owszem. Humorzasta- owszem, ale czy jak Wam napiszę, że potrzebuję kogoś, kto będzie mnie motywował do działania ( kopem w dupę i powiedzenia prawdy w oczy), miał włosy na klacie, minimalne zainteresowania podobne do moich i będzie ubierał od czasu do czasu koszulę i nie chodził w adidasach, to czy to jest naprawdę trudne do spełnienia, aby się ze mną spotkać, Na potrzeby bloga jestem łatwa, chętna i otwarta na kawę w miłym towarzystwie.

czwartek, 10 stycznia 2013

Retrospekcja nr 4

Poczucia bezpieczenstwa, pracowitosci, odpowiedzialnosci, wiernosci i rozumienia sie niemal bez slow. Tego szukamy. Jednak, gdy osoba cechy  juz taka jest, czlowiek uzmyslawia sobie, ze szuka czegos innego. Iskry, milosci i namietnosci. Taka bylam ja. Pierwsze cechy to Jego charakterystyka, a drugie moje pragnienie, aby On je mial. Obudzilam sie po dwoch latach, ze to nie dla mnie, ze ten czlowiek jest jak drewno. Nie dla mnie taki mezcznyzna. Nie podobal mi sie z wygladu, ale cos  mnie zauroczylo. Daleki od idealu. Lubialam jego naturalny zapach i wlosy. Nie lubialam analitycznego sposobu myslenia- prawie zarowej spontanicznosci i jego rodziny. Jego znajomi byli moimi, ale tylko, gdy bylam z nim. Jego zycie bylo i moim. Tylko, gdy bylismy razem. Przez 98% czasu bylismy oddzielni, rozni. Mysle, ze bylam za glupia na niego i dla niego. Pomagal mi. Matematyka, statystyka, super tanczyl. Wiecej pisze o nim dobrego, niz krytyki.  Wydaje mi sie, ze ma juz zone, jest szczesliwy, moze dziecko... Nalezy mu sie. Mnie nie- to ja bylam tam zla, ale i piekna. Bylam humorzasta- naskoczylam, gdy kupil mi kwiaty w kolorze jaki nie cierpie- uparta, a On ulegal. Klepal biede w dziecinstwie teraz, gdy dobrze zarabil to dalej czul sie biedny. Odmawial sobie ubran, kosmetykow i byl skapy, a do tego dziwne nawyki, ktore powoli zwalczalam. Najgorsze jednak, czego nie moglam zniesc, to jego najukochansza mamusia. Nie zycze najwiekszemu wrogowi i zadnemu czlowiekowi takiej kobiety. Bardzo bliska relacja. Mieszkal z rodzicami. On jej Synus- jedynak. Robila jemu i mezowi sniadania, uslugiwala, a dodatkowo ze strony meza  znosila ponizanie. Dawno takiej zaniedbanej kobiety nie widzialm. Po studiach, ale pracowala w piekarni. Nie interesuje mnie w sumie jej wyksztalcenie, zawod. Dobra kobieta, ale ofiara, niewolnica mezczyzn. Nie umiala otrzymac super porzadku- jej kuchnia, pokoj, lazienka. Palila papierosy, kaszlala, ciagle narzekala na kamienie nerkowe... Z wygladu kobieta nie brzydka, ale ziemiasta cera od papierosow, styl ubierania sie  babci... Robila ciasta. Chwalila sie nimi. Ja wiedzilam, ze robie lepsze, ze umiem utrzymac lepszy porzadek. Widzila we mnie konkurencje. Byla grzeczna, ale budzilam jej niechec. Bylam jej przeciwienstwem. Zwrocilam jej uwage, ze przeciez jej "dzieci" sa dorosle, ze moze zrobilaby sobie wakacje. Drugi raz zwrocilam ja uwage, ze jezeli ma kamienie i kaszel to moze czas isc na zabieg i rzucic palenie. W tym momencie znienawidzila mnie.Ktos nie chce sluchac jej zali, a ja MATKE skrytykowal i zrobila to ONA- czyli ja. On wiedzial , ze mam racje. Wspieral mnie w tych uwagach, nie bronil jej. Przeciez byla mamusia i chcial zeby jak najdluzej zyla. Zeby bawila nasze wnuki. Ja sobie w tym czasie myslalm, ze w zyciu bym jej mojego malenstwa nie powierzyla po tym co pewnego razu uslyszalam od niego i od niej. Brzmialo to tak;"Niemowlaka, gdy placze nie przytula sie nie kolysa sie i nie czyni sie zadnych milych gestow, bo bedzie rozpieszony i dziecko ma sie wyplakac, a dopiero potem mozna go zabrac na rece". Chyba nic nie musze dodawac, bo przeciez to proste, ze w skutek takich slow odechciewa Ci sie byc z kims takim i miec z nim dzieci. Widziec, jak Twoj malutki niemowlaczek zalewa sie lzami i jest nieszczeliwy, a nad nim stoi sowa i tatus i gapia sie zamiast przytulic szkraba. Konkluzja. Bedac z kims jestes z jego rodzina. Biorac go za meza poznaj najpierw jego rodzine i pomysl, czy wyznwane wartosci Ci odpowiadaja, czy On ma normalne realcje z mama, a takze zapytaj sie, co by zrobil, gdyby wasze dziecko zaczelo plakac.

czwartek, 3 stycznia 2013

Spotkanie nr 4


Wloch- chcialam  pocwiczyc jezyk. Upil mnie i zapraszal do siebie. Powinnam zacznac bardziej chronologicznie. Przejechal specjalnie jakies 30 km, aby sie ze mna zobaczyc. Urocze. Uroczy tez mial motor-Harley Davidson w stylu retro. Mysle, ze nie jedna kobieta poleciala juz na ta maszyne. Poznalismy sie jakies 3 miesiace temu przez Internet, a mianowicie bez oszukiwania chatroullete. Czulam, ze kiedys sie z nim spotkam. On mozna powiedziec przystojny. 186 wzrostu, zarost, ubrany nie elegancko, ale i nie sportowo. Ma swoj styl- kurtka skorzana, koszula pod to podkoszulek. Ogolnie przemyslana calosc. Ma 23 lata. Podrozowal i pracowal: Holandia, Szkocja. Umie angielski. Jest kucharzem, a obecnie pracuje jako barman Na poczatku rozmowa i kawa. Czulam skrepowanie- nie  chodzi tu o to, ze wstydzilam sie Jego. Wstydzilam sie, ze uzywam innego jezyka, myle sie On mnie delikatnie poprawia. Na okolo kawiarnia, a stoimy przy barze siedza ludzie i mysla skad jestem. Zazwyczaj pytaja, czy jestem Ukrainka, czy Ruska. Dodam, ze nie nosze zlotych zebow, niebieskich cieni i krotkich spodniczek, nie jestem obwieszona zlotem... Dla Wlochow to sie nie liczy.
Po 5 minutach rozmowy rozgryzam Go. Buntownik, nie lubi stabilizacji. Szalony. Lubi sex jak kon owies. Pijemy kawe. Pokazuje mu miasteczko. Wstepujemy na drinka. Wypijam jednego- mocny. On bierze drugiego. Przechodzimy na angielski. Juz mi lepiej. Rozgaduje sie, a on sie chwali, ze duzo pije, ze mial dziewczyne, ktora Go nie strofowala. Pila z nim. Nie ma dobrego zdania o Polakach z Holandii, nie pasuje mu, ze we Wloszech Vat to juz 21%, a jego zarobek to tylko okolo 800 Euro. Narzeka. Rozchodzimy sie, a ja sobie mysle, ze reprezentuje on postawe typowego Wlocha....