czwartek, 20 grudnia 2012

Retrospekcja nr 2

Zbliża się wylot. Zbliża się czas świąt, czas śmiechu, nowości, ale i wspomnień. Myśląc o Włoszech- myślę o nim. O Włochu, który prawie skradł mi serce.Otumanił mnie. Jak Go poznałam? Wchodzę. Myślę pomyliłam budynek, pięto, salę. Nie. Ci sami "mili" ludzie. Moje miejsce wolne. Coś nie gra. On. Nie pasuje do "tego" miejsca. Lekcja włoskiego. Zawsze siwiejąca lektora z zerowym włoskim akcentem, a tu "sorpresa". Kręcone włosy, okulary, wysoki, piękna sylwetka, ale obrączka na lewym palcu ( we Włoszech nosi się na lewej ręce- od serca). Kobiety w średnim wieku mają ogniki w oczach. Największa kujonka, stara panna- rycząca i wymądrzająca się trzydziestka- teraz cicha niepewna w duszy przeżywająca sprośne fantazje. I oczywiście ja. Wszyscy boją się mówić. Ja-mogę się odzywać, ja- nie muszę się przejmować i tak go nie zobaczę. Lekcje się skończyły. Wyszliśmy.
  Drugi raz go zobaczyłam. Jechał na rowerze, palił papierosa, obserwował ludzi. Nie śpieszył się jak inni ( i ja)- jeszcze jedna kaloria, jeszcze dwie, jeszcze pięćdziesiąt dwie. On mnie nie widział- dobrze.
  Trzeci raz go zobaczyłam. W klubie. Podeszłam. Pamiętał mnie. Wymiana numeru. Napisał- wydaje mi się, że tak to było. Spotkanie. Był starszy- 10 lat. Nie ma żony, dzieci, nie zatrudniony na etacie. Skończył akademię muzyczną i co potem dowiedziałam się studia językowe. Inteligenty, introwertyk, lubi kobiety i lubi mnie. Jednym słowem- kobieciarz, artysta. Z bogatego domu. Jego ojciec starszy od matki o 25 lat.  Miał sprostać oczekiwaniom rodziców i być kimś. Uciekł. Nasze spotkania- Word Press Photo- iskrzyło, restauracja rosyjska- iskrzyło, koncert włoskiego wykonawcy- iskrzyło. Byłam u niego na noc- iskrzyło. Ogólnie dużo rozmowy, żadnych planów, spotkania związane z czymś przyjemnym. Nie lubił jak mu się dotykało włosów i trzeba było uważać na okulary. Sexu nie było. Znudziłam mu się. Nie żałuję spędzonego czasu i nie zapomnę pewnego wydarzenia. Wspólna kolacja. On, ja i jego kolega z dziewczyną. Kolega przystojny Włoch- z klasą (poznałam go wcześniej). Jako jego partnerkę spodziewałam się kogoś interesującego, mówiącego po włosku i angielsku.......On mi nic nie mówił na temat tej dziewczyny. Nic ciepłego. Nie wypytywałam. Pierwsze dwa zdania z nią zamienione utwierdziły mnie, że to będzie ciężki wieczór. Dziwna sprawa. Ona i on są razem. Pół roku. Ona- fryzjerka, ale nie chodzi o zawód. Nie zna włoskiego, ani prawie angielskiego. On( nie to co mój Włoch- mówi po polsku świetnie) uczy się polskiego od niej i posługuje się angielskim. Łączy ich inny język- miłości i pożądania. We trójkę rozmawiamy. Z nią nie mam o czym. Jestem miła, ale czuję skrępowanie. Ich mimika, ręce, tematy na jakie starają się rozmawiać. Wszystko kipi sexem.  Patrzę na nią. Nie jest super ubrana (zero klasy), nie jest wysoka, nie jest bardzo zadbana. Przyglądam się dłużej. Widzę: łatwość dzikość, lekkość, piękne piersi. On mówi, że ją kocha. Mówi, że pójdą i będą się kochać. Mówi,że często się kochają. Jedno- związek oparty o sex. Nawet Włoch się dziwi. Nawet on kobieciarz tego nie rozumie i wręcz uważa to za nienormalne. Być pół roku razem, kochać się, spędzać czas, ale nigdy ze sobą szczerze i "normalnie"  nie porozmawiać...
 Na koniec napiszę, że widziałam go później. Za każdym razem, gdy gdzieś wychodziłam. W Alchemii, na Św. Jana, we Wściekłym Psie- chodzi po knajpach, ucieka od prawdziwego życia. Wieczny Piotruś Pan - wieczny Pianista.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz