niedziela, 28 kwietnia 2013

Retrospekcja nr 10

Było wspaniałe spotkanie… Zaraz, zaraz to nie ma być blog kłamstw? Ok nie było żadnego spotkania. Znowu zostaje retrospekcja. Czujecie się rozczarowani. Ja też. Nie znalazł się Pan naiwny gotowy poświęcić mi swój czas. Martwię się tym. Martwię się też całym Światem. Martwię się o przyszłość, o to, czy ktoś Panna S. wróci szczęśliwe z Podkarpacia, czy …. Dość zamartwiania. Choć ludzie bez zmartwień, obowiązków są jeszcze bardziej nieszczęśliwi… Jak to wytłumaczyć? Poznałam kiedyś pewnego Pana w średnim wieku. Turek. Nie miał zmartwień. Może oprócz wypalenia zawodowego. Nie miał rodziny, prawie przyjaciół, sam dysponował swoim czasem i nie był zależny od nikogo. Nie obchodził nikogo- Nikogo- może oprócz siostry i mamy, które miały swoje życie...Nie powinno mi być Go żal. Jednak było. Ktoś by powiedział- Idealna sytuacja. W Krakowie od 10 lat. Przystojny facet. Cóż – był, ale urok osobisty. Pozostał. Przyciągnie kobiet- magnez. Maniery- dobre. Wykształcony i ten Islam- choć powiem Wam, że mogę mieć muzułmanina. Inna wiara- nie przeszkadza. W co ja się wtedy wpakowałam? Moja potrzeba uszczęśliwiania chwilowego i poczucia, że robi się dla kogoś coś dobrego ( to znowu możecie sobie dodawać co chcecie). W każdym razie On był już kimś. Pozycja, kasa i mieszkanie w ścisłym centrum. Wszystko na co laska może polecieć. Ja głupia- nie umiałam tego wykorzystać. Nieprzyjęte prezenty. Nic. Chodzi o to, że moja potrzeba pokazania, że nie każda leci na kasę. Z jego opowiadań takich było wiele. W każdym razie nie opowiadał szczegółów, ale ja już sobie dołożyłam parę klocków więcej i wpadłam w fobię. Brak snu, brak zapału itp. Cóż nad jednym tylko się zastanawiam? Dlaczego pomimo tego iż nasze kontakty fizyczne były bardziej ograniczone niż dzieci w gimnazjum- moja moralność to chciał się ze mną spotykać. Ja już nie. I tu dalsza część historii. Spotkałam Go na ulicy. Koleżanka zdziwiona skąd Go znam.. Chciałam uciec, ale zrobiło mi się Go żal. Szedł do klubu sam. Wyrwać- może?. Kupić sobie chwilę przyjemności? Nie wiem. Wiem, że go w klubie znali. Wiem, że ucieszył się, że mnie zobaczył. Poczułam się jak VIP- wchodzimy za darmo, bez czekania. Koleżanka w szoku. Kupuje drinki i chce tylko pogadać. Chwila rozmowy. Odchodzimy . Widzę mężczyznę- młodszy ( o nim będzie post). Potem wchodzę do palarni. Widzę Turka– siedzi sam. Chwilę rozmawiamy. Jakieś 10 minut później mój wzrok napotyka mężczyznę z przejścia. Zapraszam Go. Podchodzi i tak siedzimy i rozmawiamy. On ja i Turek. Niezręczność. Głupota. Degradacja mojej osoby. Zaczyna się flirt. Turek patrzy. Pogrążyłam się w opowiadaniach Młodego Adonisa. Jest przystojny. Na tym kończę o nim będzie w następnym wątku. Jedno Wam powiem- gdybym wiedziała jaki typ z tego gościa i gdybym nie spotkała Turka w klubie czułabym się szczęśliwsza. W każdym razie Turek okazał się tym lepszym, a ja okazałam się egoistką pogrążona sobą i zapominając o koleżance.....

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Retrospekcja nr 9

Retrospekcja.Badziewne słowo. Powinna być ona spotkaniem. Wydarzenie miało miejsce w trakcie pisania bloga. Z drugiej strony jak napisać o czymś, co zostało przemilczane, miało miejsce dwa miesiące temu i stawiałam opór,żeby to ujawnić. Super określenia.Stawianie oporu i ujawnianie czegoś. Stawiałam opór przed napisaniem- o Nim i ujawnieniem swojej prawie szalonej strony. Wprawdzie moje serce i umysł są na swoim miejscu, ale moje patrzenie na świat przeszło konfrontację- jakże dobitnie dającą mi do zrozumienia, że trzeba być najlepszym. Bycie dobrym, a w moim przypadku przeciętnym plasuje Cię na pozycji ostatniego z ostatnich. Urocze i piękne... Okrutne. Prawda. Prawdą jest również iż Pan IQ jest w czołówce. Dobra uczelnia, dyplom zagraniczny i kwalifikacje. Nie oznacza to, że czułam się przy nim głupia, czy mało ambitna. Dlaczego? Jego inność nie dawała szans na porównanie. Inna kategoria. Racjonalizm, ateizm i śpiewanie Hymnu w łazience. Dalsze szczegóły- przemilczeć. Całej otoczka jego bycia i idealności według moich obserwacji wzmagała w Nim potrzebę poznania człowieka takiego jak ja- chyba prawdziwego, albo innego niż jego obecna powierzchowność i taktowność.Jak się poznaliśmy? Sympatia- On tak jak każdy z moich jakże niedoszłych kochanków kreował się na ambitnego, odnoszącego karierę. I niedowierzanie- taki był- tacy wszyscy byli. Ci ambitni mężczyźni spotykali się również z ambitnymi kobietami. Słyszałam opowieści o nieszczęśliwej lekarce, o prawniczce, która robiła doktorat i do tego tańczyła zawodowo. Kobiety te wydawały się idealne. Niedoszli kochankowie opowiadali o nich z chęcią. Beznamiętnie- tak jakby idealne kobiety ich nudziły. Bez entuzjazmu, zauroczenia. Ja za to z entuzjazmem i zauroczeniem słuchałam. Zbaczam z tematu? Ok powracam do ideału ideałów. Po 3 tygodniach skypa – u mnie to rekord- jest koniec lutego. Siedzę w pociągu- Kraków- Warszawa. Z wyboru. On chciał przyjechać do Krk. Być jego przewodnikiem- mało urokliwe. Za to podróż-przerażenie, ale w większym stopniu podniecenie- to już coś. Pan idealny- warszawiak z napływu. Ukrywa pochodzenie. Słychać angielski akcent i wstyd w głosie. Wstyd przed małomiasteczkowością i pragnienie kosmopolityzmu. Moje zdenerwowanie. I jeszcze raz moje zdenerwowanie. I jeszcze raz to samo. Pozorność bycia. Zdystansowanie. Kawa, dobra atmosfera. Jego strach. Moja ciekawość i bezpośredniość dziecka. Po krótkich wątpliwościach- zaprasza mnie do siebie. Wino, kolacja- spontanicznie. Spontanicznie z mała torebką- zostaję na noc.Spontanicznie jest za dobrze.Możecie dodawać pieprz, sól i jeszcze raz pieprz, czy co Wam się podoba. Ja i moja racjonalność- uwielbiam ją. Jego zdziwienie. Ja się sobą nie zdziwiłam. Rano śniadanie. Skromne. Typowy facet. Miły. Odprowadza mnie na pociąg...