piątek, 1 marca 2013

Retrospekcja nr 7

Po przebytych spotkaniach chyba czas narodzić się na nowo. Wrócić do dziecinnego zauroczenia i braku patrzenia krytycznym wzrokiem. Początek. Dziecko-jak dziecko zakochujemy się pierwszy raz. Składniki: zauroczenie, naiwność, śmieszność bycia- wszystko zakończone tragedią. Nasze pierwsze doświadczenia- całus w przedszkolu, trzymanie za rękę....U mnie był poziom hard. Nie było całusa( może jeden raz gry go zmuszono). Mój wiek- 5 lat. Wygląd- prawie aniołek przy tuszy-potem było tylko gorzej. On- całe 9 lub 10 latek. Atrybut niesamowitości- motorynka przejeżdżająca koło domu babci we wakacje. Żniwa, zapach mleka od krowy i smród obory. I namiętność. Moja namiętność ograniczała się do uciekania przed motorynką. Śmiech i uciecha rodziny. Aranżacja NASZYCH spotkań. Jedno spotkanie- ucieczka, drugie-  zakopanie się pod kocem-odszukanie mnie. Moja reakcja- chwycenie jego ręki i  ugryzienie do krwi. Do tego wszystkiego dochodzi wątek erotyczny. Po przyjeździe motorynki oglądanie jego ciemnych włosów i pleców- od tyłu. Marzenia- wspólny ślub. Wspólne życie. W wieku pięciu lat. Dużo się nie zmieniło. Zauroczenie, słodkie chwile-marzenia- rozczarowanie(czasem jedna, a czasem druga strona)-ucieczka-koniec. Wszystko jak u pięciolatki- oprócz może gryzienia do krwi i..... Zastanawiające. Jak tu być normalnym, skoro od samego początku było źle i nienormalnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz