poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Retrospekcja nr 9

Retrospekcja.Badziewne słowo. Powinna być ona spotkaniem. Wydarzenie miało miejsce w trakcie pisania bloga. Z drugiej strony jak napisać o czymś, co zostało przemilczane, miało miejsce dwa miesiące temu i stawiałam opór,żeby to ujawnić. Super określenia.Stawianie oporu i ujawnianie czegoś. Stawiałam opór przed napisaniem- o Nim i ujawnieniem swojej prawie szalonej strony. Wprawdzie moje serce i umysł są na swoim miejscu, ale moje patrzenie na świat przeszło konfrontację- jakże dobitnie dającą mi do zrozumienia, że trzeba być najlepszym. Bycie dobrym, a w moim przypadku przeciętnym plasuje Cię na pozycji ostatniego z ostatnich. Urocze i piękne... Okrutne. Prawda. Prawdą jest również iż Pan IQ jest w czołówce. Dobra uczelnia, dyplom zagraniczny i kwalifikacje. Nie oznacza to, że czułam się przy nim głupia, czy mało ambitna. Dlaczego? Jego inność nie dawała szans na porównanie. Inna kategoria. Racjonalizm, ateizm i śpiewanie Hymnu w łazience. Dalsze szczegóły- przemilczeć. Całej otoczka jego bycia i idealności według moich obserwacji wzmagała w Nim potrzebę poznania człowieka takiego jak ja- chyba prawdziwego, albo innego niż jego obecna powierzchowność i taktowność.Jak się poznaliśmy? Sympatia- On tak jak każdy z moich jakże niedoszłych kochanków kreował się na ambitnego, odnoszącego karierę. I niedowierzanie- taki był- tacy wszyscy byli. Ci ambitni mężczyźni spotykali się również z ambitnymi kobietami. Słyszałam opowieści o nieszczęśliwej lekarce, o prawniczce, która robiła doktorat i do tego tańczyła zawodowo. Kobiety te wydawały się idealne. Niedoszli kochankowie opowiadali o nich z chęcią. Beznamiętnie- tak jakby idealne kobiety ich nudziły. Bez entuzjazmu, zauroczenia. Ja za to z entuzjazmem i zauroczeniem słuchałam. Zbaczam z tematu? Ok powracam do ideału ideałów. Po 3 tygodniach skypa – u mnie to rekord- jest koniec lutego. Siedzę w pociągu- Kraków- Warszawa. Z wyboru. On chciał przyjechać do Krk. Być jego przewodnikiem- mało urokliwe. Za to podróż-przerażenie, ale w większym stopniu podniecenie- to już coś. Pan idealny- warszawiak z napływu. Ukrywa pochodzenie. Słychać angielski akcent i wstyd w głosie. Wstyd przed małomiasteczkowością i pragnienie kosmopolityzmu. Moje zdenerwowanie. I jeszcze raz moje zdenerwowanie. I jeszcze raz to samo. Pozorność bycia. Zdystansowanie. Kawa, dobra atmosfera. Jego strach. Moja ciekawość i bezpośredniość dziecka. Po krótkich wątpliwościach- zaprasza mnie do siebie. Wino, kolacja- spontanicznie. Spontanicznie z mała torebką- zostaję na noc.Spontanicznie jest za dobrze.Możecie dodawać pieprz, sól i jeszcze raz pieprz, czy co Wam się podoba. Ja i moja racjonalność- uwielbiam ją. Jego zdziwienie. Ja się sobą nie zdziwiłam. Rano śniadanie. Skromne. Typowy facet. Miły. Odprowadza mnie na pociąg...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz